wtorek, 4 listopada 2014

Październikowi ulubieńcy

Nie wiem jak Wam, ale mi październik zleciał jak z bicza strzelił! Dopiero co przygotowywałam się do pierwszych zajęć na uczelni, a już miesiąc za mną! Strach się bać! :)
W tym czasie zdążyłam jednak polubić się z kilkoma nowościami w mojej kosmetyczce. Zobaczcie co tym razem trafiło na listę moich faworytów! :)

1. Schwarzkopf, Got2b Smooth & Chic Anti-Frizz Lotion (Lotion przeciwko puszeniu się włosów).


Jako że moje włosy mają tendencję do puszenia się nawet najmniejszej ilości wilgoci, kosmetyki zapobiegające mierzwieniu się włosów są codziennością. A ten radzi sobie rewelacyjnie! Pięknie wygładza, nabłyszcza i - co ważne - nie obciąża włosów! Nakładam go na wilgotne włosy, a kiedy już wyschną, sięgam po prostownicę. Po takim zabiegu efekt "drutów" utrzymuje się aż do następnego mycia.

2. Jelid, Chusteczki Zmywające Lakier z Paznokci.




 

Chusteczki do zmywania lakieru z paznokci JELID to nowy produkt dedykowany pielęgnacji dłoni i stóp. Ich największą zaletą jest opakowanie - każda chusteczka mieści się w osobnej saszetce, dzięki czemu możesz je mieć zawsze przy sobie na wszelki wypadek!
Kolejny plus to mega wydajność! 1 chusteczka starcza na zmycie 10 paznokci, a dzięki zawartemu w składzie olejkowi kokosowemu, pozostawiają po użyciu przyjemny zapach. Gorąco polecam!

3. Flormar, Color Palette Eye Shadow, 07 Nude Dudes


Paletkę udało mi się kupić w promocji -50%, dzięki czemu zapłaciłam za nią niecałe 15zł! I bez wątpienia był to jeden z najlepszych zakupów tego miesiąca! Cienie są świetnie napigmentowane a na powiekach utrzymują się cały dzień! Jedyny minus, jaki można im przypisać to delikatne osypywanie się podczas aplikacji, ale dzieje się to przy stosowaniu praktycznie każdych cieni, więc i w tym wypadku można na to przymrużyć oko ;)

4. Yves Rocher, Sexy Pulp, Pogrubiający tusz do rzęs


Ten tusz zna już chyba każdy. W tym miesiącu pokochałam go i ja! Świetnie pogrubia rzęsy, nienagannie podkręca i nie tworzy grudek. Na rzęsach potrafi utrzymać się aż do późnej nocy, a przy zmywaniu nie stwarza żadnych problemów. Tusz idealny?

A jakie kosmetyki Wy w tym miesiącu pokochałyście najbardziej?

czwartek, 18 września 2014

Ulubieńcy lata!

Witajcie moi mili!
Choć pojawiam się ostatnio tutaj bardzo rzadko, moja kosmetyczna przygoda trwa w najlepsze. Próbuję, eksperymentuję i szukam ideałów. W ciągu kilku ostatnich miesięcy trafiłam na wiele produktów wartych uwagi, jednak jako że nie chcę zbytnio Was tu zanudzać, okroiłam listę moich faworytów do magicznej czwórki. Zapraszam :)

1. Yves Rocher - ZŁUSZCZAJĄCY ŻEL POD PRYSZNIC O ZAPACHU JEŻYN - Pewnie większość z Was zetknęła się już z tym małym cudem. Nie dość, że pięknie pachnie (serio, niesamowity zapach!), to jeszcze przyzwoicie złuszcza i rewelacyjnie pieni! Jedyny minus, jaki mogłabym do niego przypisać to konsystencja. Gdyby był nieco gęstszy, nie uciekałby przez palce i nie ubywał w tak szybkim tempie.


2. Yves Rocher - ENERGETYZUJĄCY ŻEL POD PRYSZNIC O ZAPACHU GRAPEFRUIT'A Z FLORYDY - Sama nie wiem dlaczego, ale w tym sezonie królowały u mnie kosmetyki marki Yves Rocher. Wydaje mi się, że działo się tak głównie za sprawą ich rewelacyjnych zapachów - poniższy żel tym właśnie zjednał sobie moje serce!


3. L'Oreal - Eyeliner w pisaku BLACKBUSTER - Ot, świetnie nam się razem żyje! Nie rozmazuje się na potęgę (choć trwałość mógłby mieć nieco lepszą), nie odstrasza brzydkim zapachem (jak to często robią inne pisakowe eyelinery), fajnie kryje i zdecydowanie ułatwia wyrysowanie perfekcyjnej kreski. Zdecydowanie POLECAM!


4. I wreszcie - PERFUMY GUESS GIRL! - Już dawno żaden zapach nie urzekł mnie tak, jak ten owocowo-kwiatowy perfum! Coś niesamowitego! Świeży, delikatny, ale jednocześnie z pazurkiem, na pewno powali na kolana każdą kobietę!


poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Ulubieńcy kwietnia!

Zgodnie z obietnicą, w tym miesiącu przedstawiam Wam moich ulubieńców. Nie są to same kosmetyki - trochę tu też sprzętów i suplementów. Z resztą same zobaczcie...

1. Podkład Rimmel, Wake Me Up, 100 IVORY. Odstawiłam go na jakiś czas i na nowo zatęskniłam. Pięknie rozświetla cerę, dając wrażenie wypoczętej i zdrowej skóry. Jak dla mnie to nr 1, zwłaszcza na wiosenne i letnie dni, kiedy ciężkie podkłady nie wchodzą w grę.


2. Lakier do paznokci Golden Rose, Color Expert, nr 15 - w tym odcieniu zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Jak dla mnie jest zbyt ostry na codzień, ale na ciepłe wiosenne weekendy nadaje się jak ulał!



3. Cukrowy peeling do ciała z masłem shea i olejem żurawinowym, Go Cranberry - to cudo wygrałam w jednym z rozdań, w których brałam udział i muszę przyznać, że nie mogłam trafić na nic lepszego! Skóra po nim jest super nawilżona, gładka i jakby jędrniejsza. Żaden balsam nie jest już po nim konieczny - nawet w pojedynkę świetnie sobie radzi! Nic dziwnego - w składzie sama natura! POLECAM!

4. Szampon Oil of Morocco, Marc Anthony - cena może nie najlepsza, ale jest jej absolutnie wart! Dobrze się pieni, nie wysusza, pięknie wygładza i... cudnie pachnie! Odkąd go stosuję, zauważyłam ogromną poprawę w kondycji moich włosów. Jeśli jeszcze go nie próbowałaś, biegnij do Rossmanna! :)


5. Prostownica ROWENTA, Optiliss, Elite Model Look, SF 3122 - to cudo dostałam w prezencie od taty. Wystarczy kilka razy "przejechać" i włosy proste jak druty! Jak narazie jestem zachwycona, a co będzie dalej - zobaczymy! Pewnie za jakiś czas pojawi się osobny artykuł na ten temat.


6. Merz Spezial - o tym suplemencie już kiedyś było tu głośno. Jak dla mnie to najlepsza kuracja dla skóry, włosów i paznokci. Stosuję niecały miesiąc, a już widzę poprawę! Wreszcie zaczynam wracać do długich szponów! *.*


piątek, 11 kwietnia 2014

Spóźnione marcowe denko

Hej kochane!
Tak, tak, wiem - znów się spóźniłam. Taka już ze mnie spóźnialska istota, ale przecież liczą się chęci! Następnym razem obiecuję wyrobić się z wszystkim na czas! ;) Choć zużycia nie są może tak spektakularne jak u niektórych z Was (tak swoją drogą - szacun dla dziewczyn, mających denka-giganty!), ale jak na mnie to jest to i tak dużo. Zazwyczaj po kilku użyciach otwieram nowe opakowania, a zużyte do połowy kosmetyki znów czekają na swoją kolej ;)

Tak prezentuje się moja marcowa "kolekcja":


1. Szampon nawilżający do włosów zniszczonych ISANA. Cóż tu dużo mówić - szału nie ma, ale nie można zbyt wiele spodziewać się po szamponie w takiej cenie. Jako, że w mojej pielęgnacji włosów największe efekty dają odżywki, to przy codziennym myciu spisywał się przyzwoicie. Nie wierzcie natomiast obietnicom producenta, jakoby miał nawilżać, czy też nadawać włosom połysku - kompletne bujdy. Bez odżywki włosy są suche, szorstkie i trudne do ułożenia.


2. Dwyfazowy płyn do demakijażu oczu Ziaja - jak dla mnie super. Delikatny, ale bardzo skuteczny. Radzi sobie nawet z mocnym, wodoodpornym makijażem. Nie szczypie, nie podrażnia, nie wysusza. Wart każdej wydanej na niego złotówki - jak najbardziej polecam!


3. Pianka do golenia do skóry wrażliwej ISANA - tu też nie będzie "ochów i achów". Nie wiem, czy to wina tej pianki, ale ostatnio po każdym goleniu pojawiało mi się uczulenie na nogach - koszmar. Nie kupię ponownie - przy goleniu już znacznie lepiej sprawdzała się odżywka do włosów z tej samej linii.


4. Krem do stóp i pięt Happy End Bielenda - niestety nie udało mi się go wyciapać go końca. Odstawiłam go na jakiś czas i popsuł się biedaczyna. Na to bynajmniej wskazuje brzydki smrodek ulatniający się z wnętrza opakowania. Sprawdzał się fajnie, szkoda, że tak późno się za niego zabrałam.

5. Odżywka prostująca włosy Nivea - jedna z moich ulubionych. Fajnie wygładza, nawilża i pozostawia włosy miękkie w dotyku. A do tego pachnie niesamowicie! Nic dodać, nic ująć.


6. Kremowy żel pod prysznic z proteinami mleka Palmolive - żel jak żel. Przyjemny, nienachalny zapach, z wydajnością i ceną też nie jest źle.



7. Antycellulitowe masło do ciała Perfecta - pięknie pachnie, dobrze nawilża, ale właściwości antycellulitowych brak! Już dawno przestałam wierzyć w takie bajki ;) Jak się chce pozbyć cellulitu, to trzeba wreszcie ruszyć leniwy zadek z kanapy, a nie pokładać nadzieje w antycellulitowe cuda-wianki.


8 i 9. I wreszcie moi dwaj antyperspirantowi towarzysze. Używam ich już bardzo długo i złego słowa nie mogę o nich powiedzieć. Działanie w porządku, a zapachy nie do znudzenia.


To by było na tyle :) Dajcie znać w komentarzach, czy miałyście któreś z powyższych kosmetyków, a jeśli tak - to czy zgadzacie się z moją opinią na ich temat :)

piątek, 4 kwietnia 2014

Witajcie nowi przybysze!

Hejki! :)
Dziś mega krótki, ale przede wszystkim - mega wesoły wpis! Otóż, moje drogie Panie, w ostatnich tygodniach udało mi się zgarnąć nagrody w aż dwóch kosmetycznych rozdaniach! O ile nigdy wcześniej nie miałam szczęścia w takich zabawach, tak ostatnio los rozpieszcza mnie niesamowicie! Oto nowi przybysze, o których na pewno w niedalekim czasie będzie tu głośno! Już zaczynają kraść moje serce!

Pierwszą wygraną zgarnęłam na blogu Angel i choć była to nagroda dodatkowa, paczka okazała się ogromną niespodzianką! A tak nawiasem mówiąc, gorąco polecam Wam przyjrzeć się ofercie GoCranberry - jestem zachwycona delikatnością i świetnym działaniem tych kosmetyków. I looknijcie na skład!



Druga wygrana cieszy nie szczególnie ze względu na kończące się opakowania kremów do twarzy! Właśnie zaczęłam się rozglądać za czymś nowym, a tu proszę - taka niespodzianka! Lakiery dosłownie stworzone dla mnie, a kredka jak narazie sprawdza się super! Dzięki Weronika! :)




czwartek, 13 marca 2014

Paznokcie dnia

Jak obiecałam Wam w ostatnim poście, dziś pokażę Wam, jak lakier Golden Rose, NAIL LACQUER 346 wygląda na paznokciach.


Kupiłam go za 3,99, więc raczej nie można spodziewać się po nim gruszek na wierzbie, ale śmiało mogę powiedzieć, że daje radę! Na zdjęciach paznokcie mają już 2 dni i - jak widać - odprysków brak. Biorąc pod uwagę fakt, że większość lakierów na moich paznokciach odpryskuje już następnego dnia, Golden Rose spisuje się fantastycznie! Do pełnego krycia potrzeba co najmniej 2 warstw - po pierwszej prześwity są bardzo mocno widoczne.
Dodatkowym atutem tego lakieru jest cudowny efekt błyszczenia. O ile po nałożeniu większości lakierów muszę nakładać top coat - tutaj jest to całkowicie zbędne!

 

Lakier na środkowym palcu to Wibo, Extreme Nails 65.

poniedziałek, 10 marca 2014

Co nowego wpadło do mojej kosmetyczki?

Ostatnie kilka dni spędziłam biegając po sklepach, dlatego też w ubiegłym tygodniu pojawiło się kilku nowych gości w mojej skromnej kosmetyczce. Nie kupiłam oczywiście wszystkiego naraz, ale nie chciałam zasypywać Was postami z każdego pojedynczego zakupu.

Najnowszym nabytkiem jest tusz do rzęs Maybelline, Colossal Volum' Express, który z resztą wszystkie doskonale znacie. Nie miałam go już jakiś czas i zapomniałam jakie cuda potrafi wyczarować na rzęsach. Dodatkowo udało mi się załapać na -20% w Rossmanni'e, więc jestem niejako z siebie dumna ;) A co!


Jak widzicie kolejnym nabytkiem jest lakier Golden Rose, NAIL LACQUER 346. Skusiłam się na niego nie tylko ze względu na cenę, ale i na kolor, który w sklepowych żarówkach wyglądał nieziemsko! I chociaż światło dzienne niestety odejmuje mu uroku, nadal bardzo mi się podoba! Nie wiem jeszcze jak wygląda na paznokciach - postaram się jak najszybciej go wypróbować i wrzucić zdjęcia na bloga.



Zdjęcia już zdradziły Wam, że na moich łazienkowych półkach w najbliższym czasie królować będzie Isana. Sama nie wiem co mnie napadło - pewnie Wasze "ochy" i "achy" skłoniły mnie do tych zakupów. Ja sama, szczerze mówiąc, do tej pory sporadycznie kupowałam kosmetyki tej marki, ale chyba już najwyższa pora bliżej zaprzyjaźnić się z Rossmann'owskimi produktami ;) Jestem ogromnie ciekawa, czy i ja popadnę w "Ismanomanię"!